Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 512.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Z załamanemi dłońmi i wilgotném okiem, stłumionym głosem szepnęła:
— Ot i nadchodzi już moment ten uroczysty i szczęśliwy... Boże mój! czém ja u Ciebie na tak wielką łaskę zasłużyć mogłam!
Widziałam ją dnia tego, jak o zachodzie słońca nosiła po dziedzińcu maleńką Maniusię. Najulubieńszy z gilów jéj zleciał z gałęzi brzozy i usiadł na jéj ramieniu. Kundel Filon chodził téż ślad w ślad za nią, a z kundlem mocował się i za suknię ciotki co chwila chwytał pyzaty Janek. Całowała Maniusię, śmiała się do ptaka, schylając się, głaskała po grzbiecie Filona, i żartobliwie targała złote włosy Janka; na twarzy jéj malowała się szczęśliwość łagodna i zupełna; można-by rzec, że świat cały w téj chwili kochała serdecznie, i że dla świata całego czuła głęboką i nieograniczoną wdzięczność.
Nazajutrz była niedziela. Pan Klemens o wschodzie słońca wyprawił się na rynek po gospodarskie sprawunki, a w godzinę potém wrócił z kwiczącém przeraźliwie prosięciem w jednéj ręce, a w drugiéj z koszem pełnym mięsiwa, jaj i białego chleba. Z oficynki dochodziły aż do mieszkania mego stukania, siekania, trzask ognia i zapachy kuchenne. Panna Teodora, w białym kaftaniku i fartuchu, z zawiniętemi po łokieć rękawami, krzątała się po kuchni i dziedzińcu wesoło i żwawo. Pan Klemens poszedł do kościoła, pani Jadwiga w zamkniętéj sypialni