Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 515.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

komody, przekrojona i przerobiona, obejmowała i tak zbyt szczupłą jéj kibić stanikiem siasnym i niezmiernie długim, a u dołu rozpościerała się szeroko kilku spłowiałemi falbanami. Włożyła ją! W dodatku, włosy ogromne, wijące się loki, opadały jéj na plecy, ramiona i czoło, skosmaconą i szeroko rozpostartą gęstwiną, a w nich tkwiło parę gałązek śnieżnego jaśminu, przy którym twarz jéj i szyja wyglądały strasznie żółto. Kolące uśmieszki przewinęły się w oczach i po ustach obu kobiet. Pan Klemens zaś, spójrzawszy na siostrę, usta od zdziwienia otworzył, a potém na-pół z gniewem, na-pół ze śmiechem, zawołał:
— A, w imię Ojca i Syna! cóż to za czupiradło zrobiłaś dziś z siebie, Teosiu!
— Mój Klemensie... — cichutko i ze zmieszaniem najwyższém zaczęła Teodora, ale nie dał jéj dokończyć pan Laurenty.
— A! — zawołał — przepraszam cię bardzo, panie Klemensie, ale tak mówić do damy nie wypada! Pannie Teodorze zresztą we wszystkiém do twarzy!
Ujął się za nią! powiedział, że jéj we wszystkiém do twarzy! Jakież niewymowne szczęście rozlało się po całéj téj drobnéj, zmiętéj, okrągłéj twarzyczce, zanurzonéj, jak w otchłani, w gęstwinie wijących się, zczochranych, we wsze strony sterczących, loków. Jakaż bezgraniczna miłość i wdzięczność napełniła te