Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 521.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Chwała Bogu! chwała Bogu! oto wesoło u nich! oto u nich wesoło!
A panna Teodora, z niedopitém w kieliszku winem, pochyliła się nade mną i do ucha mi szepnęła:
— Oto wesołe zaręczyny moje! A czy pani uważała, jak on przy obiedzie wciąż patrzał na mnie! Do kogo mówił, a na mnie patrzał! Drogi mój! ptaszek mój! orzeł mój!
Oczy jéj błyszczały ogniem tak namiętnym, jakiego nigdy u niéj nie widziałam jeszcze, i zdawało się, że tuż, tuż, rzuci się na szyję człowiekowi, którego wzrokiem pożerała.
Nakoniec skończyły się wiwaty, śmiechy, całowania i klaskania; do pokoju weszła służąca i, z pomocą najętego na ten dzień chłopaka, wyniosła stół wraz z nakryciem; pan Klemens, rozgrzany wrażeniami, trunkiem i sutym obiadem, opadł na krzesło, w kącie pokoju stojące, i sapał ciężko; matka gospodyni domu wysunęła się do sypialni i legła na łóżku córki, a Helenka usiadła przy niéj na ziemi i coś jéj, to z cichym chichotem, to z zasmuconemi minkami, do ucha szeptała.
W bawialni, na staroświeckiéj żółtéj kanapie, pani Jadwiga i pan Laurenty zasiedli we dwoje. Ona, różowa cała, ożywiona niezmiernie, przymilona, mówiła mu coś z cicha, zapytywała go o coś, groziła paluszkiem, to znów zachęcała spójrzeniem przyjazném i poufałym giestem; on, rozparty i w mocno zaniedba-