Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 534.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie zapominam o niéj, — dodał — płacę jéj regularnie miesięczną pensyą, bo pieniądze swoje dawno przeżyła... stratną jest bardzo i wydawała za wiele...
W godzinę potém, znalazłszy z łatwością dom, wskazany mi przez pana Klemensa, weszłam, po chwiejących się drabiniastych schodach, na strych tak ciemny, że, potykając się na każdym kroku, omackiem prawie znalazłam jakieś, pakułą obite, drzwiczki. Przez wąziuchne, w górze wyrznięte, okienka i szczeliny w ścianach, wpadał zimny wiatr jesienny, i z jękliwemi gwizdami przelatywał po strychu. Zastukałam do drzwiczek, a nieotrzymując odpowiedzi żadnéj, uchyliłam je z wolna. Widok, który przedstawił mi się od progu, był takim, że nie mogłam z razu zdać sobie sprawy z tego, gdzie się znajduję.
Był to niby pokoik, ale bardzo dziwny. Malutki, więcéj długi niż szeroki, posiadał on u góry niezmiernie wązki szlaczek sufitu, poniżéj zaś ściany opadały ku podłodze, w linii zupełnie ukośnéj, tak, że tworzyły doskonały, u góry rozwarty, trójkąt.
Szczególna ta struktura tak zwanéj salki, spowodowana oszczędzaniem miejsca i ogólną architekturą domowstwa, czyniła ją uderzająco podobną do trumny. Wązki szlaczek sufitu wraz z ukośnie spadzistemi ścianami odtwarzał wieko trumny z dokładnością zupełną. Pokoik ten przejść było można w wyprostowanéj postawie po jednéj tylko linii, wykreślo-