Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 544.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Bogate plemię! szczęśliwe tedy plemię! Uznaję w zupełności to szczęście jego, i temu tylko dziwię się, dlaczego Szymszel, syn Gerszuna, a mąż Cipy, nic a nic o bogactwie tém i wynikającém z niego szczęściu nie wié. Widząc tę zupełną nieświadomość Szymszela, myślałam z razu, że udaje on, kryje się ku lepszemu wyprowadzeniu w pole gojów, pomiędzy którymi wybrał już sobie z pewnością Meropią jakąś, czyli ofiarę, na wyzyskiwanie przez zarząd kahalny skazaną i sprzedaną, o których-to Meropiach, czyli ofiarach, tyle u nas mowy było w ostatnich czasach. Po bliższém jednak przypatrzeniu się, z najgłębszém zdziwieniem mém przekonałam się dowodnie, że Szymszel w istocie i najszczerzéj Meropii żadnéj nie posiada, a o bogactwie i wszelkich szczęśliwościach, których ono źródłem jest, nic wcale nie wié. Co się tycze złoceń, rzeźb i zwierciadeł, wątpię nawet, czy Szymszel widział je kiedykolwiek w życiu swojém, chyba, że zwierciadłem nazwiemy lusterko, mające ćwierć łokcia długości, które w drewnianych ramkach, bez śladu złoceń ni rzeźb, wisi nad kuferkiem Cipy, a ku któremu sześcioletnia Esterka, dziecię Szymszela, wspina się po kilka razy dziennie, w celu zapewne zobaczenia ognistych kędziorków swych, błękitnych oczu, śmiejących się do lusterka, i bladéj twarzy ojca, który uśmiecha się, patrząc na lusterko i na nią.
O innych więc zwierciadłach, nad to w którém od-