Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 563.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

bokiemi ukłonami, oddawanemi mądrości i wymowie jego...
Była to jedyna uciecha Szymszela. Drugą, i nie najmniejszą czerpał on, jak już wiemy, z ojcowskiéj miłości swéj, rozdzielonéj pomiędzy pięć przedmiotów, z których każdy zachwycał go innemi wdziękami i budził w nim czułość tkliwą, zachwyconą i wiecznie radosną. Smutek najlżejszy nie mieszał się z tą czułością. Teraźniejszość dzieci nie sprawiała Szymszelowi troski żadnéj. Troszczyła się o nią srodze Cipa; ale, że nigdy o troskach owych mężowi nie mówiła, więc nie wiedział o nich nic wcale. Co do przyszłości, jeżeli kiedy Szymszel, patrząc na pięć pociech swych, pomyślał o niéj, wnet mówił sobie:
— Enoch, Mendele i Lejzorek, będą uczonymi, Liba i Esterka wyjdą za mąż za uczonych.
I nie była to nawet prosta nadzieja, ale pewność która, zupełnie uspakajając Szymszela co do przyszłéj doli jego dzieci, dawała mu w dodatku uszczęśliwiający przedsmak chronicznéj i bezwyjątkowéj w rodzinie jego uczoności.
Trzeciém i najwyższém może źródłem szczęścia była dla Szymszela — praca. Tak. Próżniakiem on nie był wcale, jak o tém mógł-by mniemać ktoś, powierzchownie na rzeczy patrzący. Ja, która często bywam w sklepiku Cipy i ztamtąd spoglądam w głąb’ sąsiedniéj izby, na własne oczy widuję nieraz Szymszela, tak, ale to tak zapracowanego, że mu aż pot