Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 565.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zwyczajną. Było to w nocy. Cipa spała, dzieci spały, ale on nie spał i przy lampie, o długim, kopcącym kominie, nad książką siedząc, pracował. Pracował długo i niezwalczony sen ogarniać go już zaczynał, gdy nagle, podniosłszy oczy z nad księgi, wyprostował się, pobladł śmiertelnie, rozwarł usta i oczy szeroko, i tak już w na-pół przerażonéj, a na-pół zachwyconéj postawie pozostał. Nie dziw, bo oto co ujrzał w téj chwili.
Za oknem, przed którém siedział, wisiała gruba ciemność nocy. Na czarném jéj tle, przed oderwanemi od księgi, krwią nabiegłemi oczyma Szymszela, błysnęła naprzód długa, złota pręga, potem rozszerzała się zwolna, rozdzielała się na pręgi drobniejsze, aż rozwinęła się w drabinę złotą, któréj szczyt dotykał niebios, ciężkich jesiennemi chmurami, a podstawa wspierała się o zroszone deszczem kamienie podwórka. Dokoła ciemność panowała czarna, a na tle jéj promieniały szczeble téj drabiny złotéj, z których na każdym stał anioł. Aniołowie to byli różni. Szymszel rozpoznawał ich z kolei, niby istoty, których nigdy wprawdzie dotąd nie widział oko w oko, ale których portrety widywał nieraz na kartach czytanych ksiąg. Tam, u samego dołu drabiny, wspierając ją potężnemi barkami swemi, stał Sar-ha-Olam, archanioł wiedzy. „Niedarmo w Hagadzie nosi on tytuł książęcia świata” — pomyślał Szymszel, bo szkarłatna opona opływała olbrzymią postać jego,