Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 595.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

W téj chwili wchodzi Szymszel. Garderobę zalega cisza, znak uszanowania. Nie przerywa jéj Szymszel ani jedném słowem. Zbliża się do stołu, na którym złożony jest jego teatralny kostium i zaczyna przywdziewać go z tak uroczystym wyrazem twarzy i takiém skupieniem ducha, z jakiemi zwykle przywdziewa przed modlitwą tałes i tefilę.
Pora téż już wielka, aby artyści ukończyli swoje toalety. Sala teatralna kipi niecierpliwością zgromadzonych w niéj widzów.
Jaka to sala! gdzie ona znajduje się i jakim sposobem zdobyła ją sobie na wieczór dzisiejszy kompania amatorów? Długo-by opowiadać! Trudności, kłopotów i męczarni wszelakich było z nią niemało. Koniec końców jednak, istniała ona, a wiodła ku niéj z ulicy wielka pieczara, alias sień, w któréj mrocznych i mglistych głębinach, przy świetle łojowéj świeczki ustawiono bufet, dźwigający na sobie znakomitą obfitość lepkich i miernie ponętnych cukierków, czarnych, jak noc, makagig, nadgniłych jabłek i t. p.
Pieczarą tą płynęły tłumy, płynęły, płynęły, aż wpłynęły do sali bardzo wązkiéj, a niezmiernie długiéj, z podłogą, ku dogodzeniu widzom, okrytą spadzisto ułożonemi klocami drzewa. Kloce te posiadały powierzchnię pół-okrągłą, nie można więc powiedziéć, aby stanie na nich przedstawiało warunki zupełnego komfortu. Przy odrobinie złéj woli, znalazło-by się téż coś do zarzucenia i oświetleniu; było