Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 598.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Śmiały i pewny swéj siły, postępuje on ku królowi pustyni, i błyszczący wzrok jego spotyka spokojném, trochę nawet szyderskiém okiem. Król pustyni, zdumiony tą zuchwałością, podnosi się i staje na tylnych łapach, (Mowsza, przysiadłszy za kulisami, pociąga sznurek, okręcony około tylnych łap króla pustyni) i wydaje ryk przeciągły, straszny, (co za potężne płuca miewają czasem malarze szyldów!) który to ryk słysząc, publiczność truchleje i odetchnąć nie śmié; ale Samsona nic nie przeraża. Jednym podskokiem przesadza on scenę, i zanim przebrzmiał wielki krzyk przerażenia, grozą sytuacyi wydarty z łona widzów, rozdziera króla pustyni na dwie równiuteńkie połowy.
— Brawo, brawo, brawo, — wołają na ławkach wyższe sfery, a z mroków, w których pogrążone są sfery zwyczajne, odzywają się głosy, radości i tryumfu pełne, a tak wrzaskliwe, że Josiel, kuśnierz, powstaje z miejsca swego, i obiema rękoma machając ku mrokom, woła: — Sztill!
Mroki zapadają w ciszę, a Samson, stojąc u brzegu sceny, ukazuje widzom plaster miodu, znaleziony w paszczęce rozdartego lwa, tego lwa nieszczęśliwego, którego dwie połowy leżą z dala od siebie, z oczyma, po śmierci, jak za życia, przeraźliwie błyszczącemi.
Ukazując widzom plaster miodu, Samson całą twarz ma obleczoną wyrazem więcéj niż miodowéj, niebiań-