Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 599.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

skiéj słodyczy. Rozedrzéć lwa, zdumiewającą w istocie musiało być niespodzianką dla Szymszela, który dotąd ani przeczuwał w sobie sił podobnych. Widać, że radość wielka napełnia mu pierś, która podnosi się szerokim, silnym oddechem, i z któréj téż wybucha po chwili pieśń chluby i wesela.
Głos jego jest pięknym, szerokim i dość wyrobionym tenorem.
Pomimo niezupełnie doskonałych warunków akustyki, dźwięki tego głosu napełniają salę od krańca do krańca, a tak są przejmujące i czyste, tak pełnym, wezbranym, płyną strumieniem, że nawet wyższe sfery słuchają ich z przyjemnością nieudaną wcale, a co się tycze sfer zwyczajnych, utopionych w mroku, te, po opadnięciu zasłony, wybuchają tak wielkim entuzyazmem, iż Josiel-reżyser długo i mozolnie pracować musi nad jakiém takiém uregulowaniem tego publicznego ruchu, grożącego doszczętném zniszczeniem wszelkich prawideł porządku.
Odsłona druga nie wiele się różni od pierwszéj co do treści, ale forma, w jakiéj się objawia, jest wcale inną.
Spostrzegamy niwę, zarosłą zbożem.
Jest tam, conajmniéj pięćdziesiąt ździebeł słomy, stojącéj w postawie prostéj i w przyzwoitéj od siebie odległości.
Nad zbożem stoi Samson i śpiewa.
Ze śpiewu tego dowiadujemy się, że niwy te są fi-