Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 615.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

żółtawy, cuchnący. Daléj szare, nizkie ściany, łoża z pierzynami, porozrzucana na ziemi i kufrze stara odzież, podarta i brudna, kilka ludzkich postaci mniejszych i większych, tu i owdzie leżących we śnie, tworzyło w zmroku chaos, całkiem z razu oczom i myśli jego niezrozumiały. Zrozumiał go po minutach kilku i — obudził się.
Pierzchnął od niego cudowny, upajający sen; zrozumiał, że nie jest Samsonem, owym potężnym atletą i poetycznym bohaterem Biblii, ale Szymszelem, synem Gerszuna, uczonym czasów dzisiejszych, który przeszłość swą spędził i przyszłość całą spędzić ma w téj ciasnéj, szaréj izbie, nad tą księgą, która i teraz, jakby dziwiąc się opuszczeniu, w którém ją pozostawiono, leży rozwarta na stole, z długiemi wierszami, wijącemi się nakształt węży pod światłem lampki.
Rzecz dziwna! Przy spójrzeniu na księgę, wyraz niesmaku, prawie wstrętu, przyoblekał zbladłą twarz Szymszela. Odwrócił od niéj oczy i, z wolna bardzo postąpiwszy kroków parę, siadł na stoiku przy stole. Widocznie patrzéć nie może na księgę, bo wciąż odwraca od niéj wzrok niechętny i smutny. Głęboka zmarszczka powstaje pomiędzy brwiami jego i rzuca mu na twarz całą wyraz posępnéj, jakby gniewnéj zadumy.
Zakosztował życia czynu, ofiary, dręczących, lecz zarazem rozkosznych, kolei cierpień i szczęścia, klęsk i tryumfów. Aż oto był to sen tylko, i wracać mu te-