Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 091.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   83   —

— Jeszcze czego! ogień! — wolała z nad samowara Ludwisia, — a potém drzewo kupować!
— Cicho bądź? — odkrzykiwała jéj z przestrachem formalnym Dyrkowa, a do syna mówiła:
— Widzisz, lubciu, przekonałam się, że nie zdrowo mi, kiedy w izbie zbyt ciepło... krew mi do głowy bije...
— A to co innego, — mówił syn, — jednak tu zaziębić się można...
— Ludka! rozpal ogień, prędzéj! książę nasz zaziębi się jeszcze, jak tu posiedzi...
I smutna zawsze izba rozweseliła się ogniem, trzaskającym w piecu, i kłębami pary, buchającemi z szumiącego samowara. Stearynowa świeca paliła się na stole, Dyrkowa chleb krajała z najświeższego bochenka. Tam, w cieniach szafy, spoczywały kromki czerstwe, twarde, które dwie kobiety jeść potém miały, ale na przybycie Milorda był zawsze przygotowany bochenek świeższy i staranniéj upieczony.
— Czém chata bogata, tém rada! lubciu mój! — mówiła Dyrkowa, stawiając przed synem szklankę herbaty i talerz z nakrajanym chlebem.
— A czemuż mamcia i Ludwisia herbaty nie piją także? — łaskawie zapytał Milord.
— Piłam już, lubciu mój, piłam, godzinę temu!
A Ludwisia w kątku swym wzdychała:
— Jeszcze i o mnie pamięta! książę nasz! anioł nasz!