Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 137.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   129   —

wléźć, a z okna trzeciego piętra na ulicę spaść, albo być przejechaną. Inaczéj nikt wyróżnić nie mógł skromnéj téj, niepięknéj, ubogiéj, a zawsze czegoś śpieszącéj się śmiertelniczki, z pomiędzy tłumu śmiertelników, zupełnie podobnemi cehcami obdarzonych. Jednak kto-by chciał i umiał spostrzegać, ten w powierzchowności jéj spostrzedz mógł cechy pewne, jéj tylko właściwe, i nawet chwili zastanowienia godne. Twarz jéj była okrągła, pełna i silnie rumiana, co czyniło ją młodszą, niż była istotnie; miała bowiem lat trzydzieści kilka, a dwudziesto-letni koloryt cery. Lecz na tle właśnie zdrowych i silnych rumieńców tych, w szczególny sposób uderzały wzrok patrzącego trzy głębokie bruzdy, poprzecznie przerzynające czoło, i rój drobnych zmarszczek, które w różnych kierunkach okalały oczy. Sprzeczność to była, która na twarz tę kładła dwa różne piętna: zdrowia i życia z jednéj strony, z drugiéj cierpienia. Cierpienie zaś znajdowało się w téj odmianie swojéj, która nosi nazwę — troski. Nie był to żaden ból serdeczny, ani żadna tęsknota, ani żaden subtelny jad goryczy lub zwątpienia; była to troska powszednia, pozioma, lecz dawna snadź i nieustanna. Troska ta téż sprawiała, że oczy pani Anieli, błękitne jak niebo, i rzekłbyś, na to tylko stworzone, aby wznosić się ku niebieskim wysokościom, dziwnie były ruchliwe i niespokojne. Jeżeli prawdą jest, że dusze ludzkie przemawiają przez oczy, to dusza pani Anieli wołała ciągle: „o! jakże mi pil-