Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 159.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   151   —

a wszystkie dnie były tak zupełnie do siebie podobne, jak na jeden sznur znizane, doskonale dobrane paciórki. Zrana pani Aniela była bardziéj jeszcze zajętą, niż wieczorem. Paliła sama w piecach, chodziła do miasta po sprawunki, zamiatała pokoiki, nakoniec gotowała obiad, a doglądając sporządzanych potraw, szyła, prała, prasowała... Trudno było powiedziéć na pewno, czy, spełniając wszystkie czynności te, które zazwyczaj spełnia osób kilka, wesołą była, czy smutną; bo trzy owe głębokie fałdy, przerzynające jéj czoło, sprzeczały się zawsze ze świetną świeżością jéj cery, a szczególniéj z ustami, tak skoremi do uśmiechu, że spotykała z nim każdego, ktokolwiek zjawił się na progu kuchenki.
Małe zmiany w trybie tym życia zachodziły tylko w niedzielę i dnie świąteczne; w dnie te bowiem pan Marceli, wolny od zajęć biurowych, sypiał długo, a spędziwszy ranek w jednéj z miejskich cukierni, gdzie dla odmiany czytywał gazetę inną, niż ta, którą miał w domu, wieczorem szedł do którego z kolegów swych na preferansa. Preferans, po dziesiątéj części grosza punkt, nie trwał nigdy dłużéj, jak do północy; pan Marceli jednak, wróciwszy do domu, przeciągał się, poziewał i mówił do żony:
— O, jakżem się znudził i zmęczył.
Jednakże w niedzielę następną grał znowu, z razu z ochotą i ożywieniem, rad jakby urozmaiceniu, jakie gra wlewała w monotonność jego życia; obojęt-