Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 209.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   201   —

wstępowała po ciemnych i zawrotnych wschodach sama jedna, powoli snując w głowie gorzkie i niechętne myśli. On, śpiesznym, gwałtownym krokiem przebył placyk, lecz nagle stanął i, uderzając się w czoło, zawołał:
— Co ja zrobiłem! puściłem ją samę na takie złe wschody... jeszcze upadnie!
Odtąd w Otockim zachodzić zaczęły zmiany widoczne. Na piękną, silną i rzeźką powierzchowność jego, wybijały się już niekiedy oznaki starzenia się i sposępnienia. Bywały chwile, w których zdawać się mogło, że na myśl jakąś, pojawiającą się w głowie jego ręce mu opadały w zniechęceniu, czy nie przezwyciężonym smutku. Zresztą, broniony dotąd przez wewnętrzne bodźce swe i pociechy od fizycznego zniedołężnienia, teraz dopiéro uczuwać zaczął dolegliwie owę, z podróży przywiezioną, niemoc nogi, tak, że niekiedy poprzedzał na wschodach gości hotelowych krokiem trudnym i powłóczystym, na który pan Leonid Igorowicz niechętnie spoglądać zaczynał, znajdując, że admirowana przez niego dystynkcja ruchów Otockiego podobną staje się do niedołęztwa. Upadał téż na wzroku, co przypisać było można wieloletniemu przebywaniu i pracowaniu w izdebce, napełnionéj mieszaniną dziennego i sztucznego światła. Względem wnuczki bywał teraz niecierpliwy, nieufny, badawczy. W usposobieniu jéj było coś, co go wciąż i srodze niepokoiło, a pewne uśmiechy jéj, jakkolwiek