Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 244.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   236   —

— Braterstwo ludów... — wymówiła z wielką powagą.
— Tak! — odpowiedział z namaszczeniem nieledwie — zamanifestuję przekonania moje jawnie i śmiało... Precz z przesądami!
Wraz z ostatnim okrzykiem wykręcił się na pięcie, i w kilku hołubcach przebiegł pokoik. Spoważniał jednak wkrótce i stanął przed Lusią.
— Czy pójdziesz ze mną? — zapytał głosem, w którym brzmiał nieledwie rozkaz.
Nie wahała się ani chwili. Oczy jéj błysnęły. Wstała.
— Pójdę, — odpowiedziała z wolna i spokojnie — ja téż pokażę, że kobieta wolną jest w wyborze przekonań swoich, a dość silną być może, aby otwarcie, przeciw wszystkim i wszystkiemu, przekonania te objawiać!
— Brawo! — zawołał Julek. — Nie straciłem tu daremnie czasu! Zdobyłem dla idei naszych dzielną adeptkę!
Prędko, prędko wyjęła z warkocza podtrzymujące go szpilki, aż jedwabisty, gruby i nieco splątany, spłynął jéj na plecy. Pochwyciła potém mały, męzki prawie, kapelusik, i włożyła go w ten sposób, iż osłaniał tylko tył jéj głowy, na śmiałe czoło najlżejszego nie rzucając cienia. Przejrzała się w małém lusterku i zawołała:
— Teraz jestem więcéj do mężczyzny podobna!