Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 253.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   245   —

— Nie, Julku! nie! nie!
— Co nie? co nie? — pytał z cicha i namiętnie, usiłując ramieniem kibić jéj otoczyć. Lecz ona cofnęła się w tył, gibka i sprężysta, a stając o parę kroków i, nie podnosząc na niego oczu, szepnęła jeszcze:
— Nie, nie, nie Julku!
Widać było, że ona, tak śmiała tam... pośród wzgardliwych uśmiechów i niechętnych spojrzeń, walczyła teraz z nieśmiałością i zawstydzeniem dziewiczém. On także stał nieruchomy, nieśmiały i tylko z pod brwi, ukradkiem, pożerał ją spojrzeniem.
Wzmogła się nakoniec w odwagę i stanowczość, a prostując drobną swą kibić, z pałającém licem, mówić zaczęła:
— Nie, Julku! ja nie chcę, żebyś ty się kochał we mnie i o tém mi mówił. My, realiści, powinniśmy rzeczy po imieniu nazywać! My, ludzie trzeźwi, powinniśmy jasno patrzéć na uczucia nasze. Otóż, choć mi to przykro... mówię otwarcie, że zrozumiałam, co czułeś w téj chwili... i nie chcę, nie chcę, nie chcę... aby ludzie, którzy nas posądzają i spotwarzają, mieli słuszność, abyśmy sami nie byli pewni, że zdobywamy swobodę i walczymy z przesądami nie dla siebie!
Entuzyazm jéj, podbudzany, kto wié, jakiemi tłumionemi porywami, wzbił się teraz do szczytu swego. Wyciągając ku niemu ręce, jak do modlitwy splecione, zawołała:
— Julku! przyrzecz mi, że nigdy nie będziesz do