Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 292.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   284   —

przyjaciółki, które wszędzie wożę z sobą, z któremi nie rozstaję się nigdy.
Z rozmiarów kufra wnosząc, woziła ona z sobą zawsze wcale sporą biblioteczkę. Mirewicz cieszył się coraz bardziéj i, całkiem już rozradowany, zasiadł przy stole, nad którym paliła się lampa, a na którym stały, w najładniejszéj, jaka tylko być może, symetryi: koszyk z bułkami, ciastka francuzkie, sztuka mięsa odgrzewana i szynka, pokrajana w cienkie plasterki. Rzuciwszy okiem po wszystkich przedmiotach tych, Mirewicz zachmurzył się znowu. Niespokojnie patrzał na krewną swą, badając zapewne wrażenie, wywierane na nią przez tak nieestetyczne otoczenie, w jakiém znalazła się jego znajoma. Paula, powoli ściągała z rąk duńskie swe rękawiczki i, zajęta niby rozpinaniem długiego rzędu ich guzików, z pod spuszczonych powiek ciekawie na wszystko spozierała. Na domiar biédy, Anna własnoręcznie i przy tym-że samym stole przekładała z otłuszczonego papieru do masielnicy, tylko co przyniesione, świéże masło. Czyniła to wprawdzie żwawo i wprawnie.
Mirewicz spostrzegł na ustach Pauli przelotny uśmiech, i co prędzéj ujemne wrażenie, które trywialność Anny wywrzéć na nią musiała, zmodyfikować usiłował zawiązaniem nanowo przerwanéj rozmowy. Zaledwie przecież zamienili się kilku zdaniami, w kuchni, tuż obok jadalni znajdującéj się, zadzwonił głosik dziecinny, a usłyszawszy go, Anna, zapominając