Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 317.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   309   —

wprost w okno, które téż płócienną roletą zasłoniwszy, Anna w żółtawem świetle, napełniającém pokój, siedziała przy stole, okrytym skromnemi toaletowemi przyborami i oba łokcie na stole, a czoło na dłoniach wspierając, półgłosem z rozwartéj przed sobą książki czytała. W monotonném, mruczącém czytaniu tém, było coś nużącego i prawie bezmyślnego, a szczególne zajęcie to tak bardzo pochłaniało Annę, że ani otwierania się drzwi, ani nadchodzących kroków nie słyszała.
— Andziu! Andziu! co to robisz? modlisz się, czy uczysz się czego?
Podniosła żywo głowę i widocznie zmieszała się bardzo.
— Nie, nie Józiu! ot tak! czytam sobie...
— Ty, gosposiu, tak mocno zatapiasz się w czytaniu? Co ty czytasz?
Spójrzała na tytuł książki; uśmiech przewinął się po jéj ustach; spróbowała powstrzymać go, daremnie; wybuchnęła głośnym śmiechem. Książka nosiła tytuł: „Dzieje rozwijania się przyrody”. Śmiejąc się wciąż, spostrzegła na stole drugą książkę, pod tytułem: „Cywilizacya pierwotna”, i trzecią podobną na oknie, i czwartą jeszcze, wstydliwie jakby ukrytą za stojącém lusterkiem. Słowem, Anna obłożoną była książkami tak formalnie, jak gdyby przygotowywała się do examinu na stopień doktora, lub przynajmniéj magistra filozofii. Z wargami, drżącemi jesz-