Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 320.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   312   —

się, nic z tego nie wyniknie, bo ani przygotowania, ani zdolności odpowiednich nie masz...
Mirewiczowa znowu z rozpaczą załamała ręce.
— Boże, mój Boże! — zawołała — cóż to będzie?...
Umilkła, a po chwili, obejmując przyjaciółkę, bardzo cicho szepnęła:
— Ja wszystko już powiem. Mnie się zdaje, Józiu, że on w niéj zakochał się...
Józefa spoważniała bardzo.
— Dlaczegoś nie rozmówisz się z nim o tém jasno, szczerze?...
— Ja? — zawołała Anna — ja miała-bym dokuczać mu jeszcze zazdrością, podejrzeniami, pytaniami... Przecież to tylko podejrzenie, pewności żadnéj nie mam... Prędzéj utopiła-bym się, niż-bym jemu dobrowolnie przykrość jaką sprawiła! Ale tak mi smutno, tak straszno!...
Z trudnością wstrzymywała się od płaczu. Zerwała się z krzesła:
— Chodź! zobacz jéj mieszkanie!
Był to duży pokój, z alkową, do mieszkania Mirewiczów donajęty, i połączony z niém drzwiami, otwierającemi się z małéj bawialni. Wprzódy drzwi te były oklejone obiciem, Teraz z obu stron osłaniały je i przyozdabiały grube, kosztowne portyery. Całe urządzenie pokoju i alkowy było kosztowne i, na piérwszy rzut oka, bardzo wykwintne. Przy nagim i sztywnym