Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 377.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   369   —

wnym i pustym wprzódy saloniku była altana z wazonowych roślin i śród niéj długie kołyszące się krzesło, a tu i ówdzie różne sprzęty i sprzęciki, w malowniczym nieładzie ustawione. W zmroku i ciszy, przy miarowém stukaniu biegunów, Mirewicz nieruchomym wzrokiem wpatrywał się w zawieszony przed wyobraźnią jego wielki znak zapytania. Znak ten posiadał kształty i rysy pięknéj kobiety, mającéj z przodu wisiorki złocistych włosów, a z tyłu chmurę białych batystów. Jaka to dziwna była historya z temi jéj lekcyami muzyki i języków! Zwykły i gorący zapał jéj do pracy, po wyjeździe Anny, dosięgnął 80 stopnia termometru Reamura. Błagała o dostarczenie jéj uczennic i póty nie zaznała spokoju, dopóki nie otrzymała kilku lekcyi. Jakże wtedy szczęśliwą była! Gorliwość jéj i radość granic nie miały. Zapracowane pieniądze z dumą ukazywała wszystkim znajomym swym, długo i ślicznie mówiąc o konieczności pracy zarobkowéj kobiecéj, o szczęściu, płynącém z niezależności... potém... Cóż się stało? Dotąd jeszcze faktu tego dokładnie zrozumiéć nie mógł. Czasem zaspała i godzinę lekcyi opuściła; innym razem zaczytała się tak w ciekawéj książce, że o niéj całkiem zapomniała; to znowu czuła się niezdrową i nieusposobioną... po dwóch miesiącach nakoniec rzekła:
— Wiész co, Jasiu, przekonałam się ostatecznie, że w nauczycielstwie traciła-bym siły me i zdolności...