Na wysokich poręczach krzeseł, już i wówczas staroświeckich, na kanapie rozłożystej, na bocznych stolikach — etażerkach, biurku — rozwieszone, rozłożone materyały wełniane trzech kolorów. Białość, amarantowość i szafirowość.
Pokój wygląda jak wielkich rozmiarów sztandar narodowy. Pstro i pełno. Tak pełno, że ilekroć która z nas wstanie i po pokoju się obróci, tylekroć coś białego, amarantowego, lub szafirowego zkądciś ciągnie i za sobą pociągnie, a inne przestrzegają: Ostrożnie! Kaszmir splamić się może! Bo z kaszmiru tych trzech kolorów szyją się konfederatki. Jak w nich partya ładnie wyglądać będzie!
— Jak łan kwiatów! — poetyzować zaczynam.
— Jak maki, z bławatkami zmieszane! — rumieniąc się i zcicha poetyzowanie kontynuuje Stefunia.
Mężatką już jest od lat kilku i panią dużego, bogatego domu, a nic jeszcze nie zdołało, choćby o pół tonu, podnieść skali jej nieśmiałego głosu, ani od częstych rumieńców ochronić twarzy — białej wśród bardzo czarnych włosów.
— Nie jak maki, ani żadne inne kwiaty, ale — jak wielki trzykolorowy sztandar wyglądać będą!
Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Bóg wie kto.djvu/05
Ta strona została uwierzytelniona.