— Pani Czernickiej tu poproś. Powiedz, że prosimy bardzo żeby przyszła!
— Czernickiej! Czernickiej! Powtarza za mną chór kilku głosów, a inne wołają:
— Czernisi! Czernisi na ratunek zawołać!
Żona to nadleśnego, w oficynie mieszkająca z mężem i z synem jedynakiem, którzy obaj do partyi iść mają. O, ta na wszystkiem zna się! Gdy idzie o gospodarstwo i wszelkie inne takie rzeczy, wszystko robić umie i robi gorliwie, sumiennie.
Wchodzi. Wysoka taka, że my przy niej liliputki, a taka od góry do dołu cienka i równa, że nić gładko wyprzędzioną przypomina. U szczytu główka mała, z małą twarzyczką żółtą i małemi oczkami czarnemi, a z tyłu głowy ubożuchny warkoczyk, spiralną linią sterczący nad włosami, tak wygładzonemi i błyszczącemi, że zdają się być bardzo obcisłym czepeczkiem z czarnego atłasu. Czarną suknię na sobie ma i na czole pod czarnym atłasem włosów zmarszczki bardzo sympatyczne, bo o jakichś poczciwych troskach i trudach opowiadające, wyraźnie opowiadające.
Ciekawie na nas i na robotę naszą spogląda i, wezwaniem uradowana, z uśmiechem kłania się na wszystkie strony. A z naszej strony zgiełk wykrzykników.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Bóg wie kto.djvu/10
Ta strona została uwierzytelniona.