Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Bóg wie kto.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

Kiedy tak biedujemy i środki ratunku wymyślamy, żadnego wymyśleć nie mogąc, drzwi od pokojów dalszych uchylają się nieco i przez wązki otwór nieśmiało zrazu wygląda utrefiona ładnie głowa Marylki Jaroszyńskiej, a potem wysuwa się ze szczeliny całkowicie i dziewczyna, z filuternym jakimś ognikiem w oczach do różowego pokoju wchodzi. W miłości własnej trochę zadraśnięta, trochę może za drzwiami podsłuchiwała, jak sprawa z barankami się rozstrzygnie i co Czernisia o niej powie, a teraz weszła i zcicha, spokojnie, ale z czemś filuternem w uśmiechu i w oczach, mówić zaczęła.
— Proszę pań, przez przedpokoj teraz przechodziłam i futro pana Burakiewicza widziałam... Takie śliczne baranki! Siwe takie, delikatne, od tych delikatniejsze... śliczne!
Aż policzek na dłoń opuściła z podziwu nad ślicznemi barankami p. Burakiewicza.
(d. c. n.)