Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Bóg wie kto.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czernisiu, poradź! Sama odkrój! Ty to porządnie przynajmniej zrobisz!
Sztuka byłaby u cudzego futra połę uciąć — porządnie! Więc też Czernisia obu rękoma za głowę się schwyciła.
— Święty Boże, święty mocny! Jabym cudze futro... i jeszcze u takiego... Onby mię potem, spotkawszy, wyłajał, albo i wybił... I paniom też nie radzę. — Tylko, że rzeczywiście potrzebne, nie dla kogoś jednego, ale dla szczęśliwości publicznej potrzebne...
Otóż to! Dla szczęśliwości publicznej! W tem rzecz! I jej samej, Czernisi, mimo protestu, oczy na futro p. Burakiewicza patrzą, jak czarne żużełki błyszczą.
Stawi jednak opór namiętnościom i z obu rękoma ku głowie podniesionemi, po wiele razy wyszeptując: święty Boże! święty mocny! A niech mnie Anieli Stróżowie strzegą i bronią — szerokiemi krokami z przedpokoju umyka i przez długą perspektywę innych pokojów, kresą długą i czarną ku pokojowi różowemu szybko sunie.
A Wincusia z nożycami nad rozłożonem futrem, jak dziób głodnego ptaka rozwartemi, rozpaczliwie woła.
— Marylko! pójdź odkrój! Wprawniejsza... Gdzież Marylka... Ehe! Już jej