Ta strona została uwierzytelniona.
czynam. Cicho mówię, bo coś mi w piersiach drży i w gardle dławi. Jednak mówię.
— Przyszłyśmy przeprosić pana... bardzo, bardzo pana przepraszamy... bo to my... to jest, głównie ja, właściwie ja...
— Nie, nie, to my wszystkie... odzywają się za mną chórem towarzyszki moje.
— Ja... my... zrobiłyśmy to... ucięłyśmy tę połę...
— Co? — jakby kto z pistoletu wypalił, wyrywa się z ust p. Burakiewicza i widać po nim, że we wściekłość wpadać zaczyna.
— Cóż to? panie dobrodziejki żarty jakieś ze mnie, kpinki, drwinki... niech dyabli porwą...