Przy wspomnieniu o Tani roztkliwił się, jak zawsze, bardzo błękitne, okrągłe oczy wilgocią mu zaszły. Całą czarkę wychylił od razu i mówić zaczął o dziennikarzu, który na życie jego tak wielki wpływ wywarł, że jemu to właściwie utratę ojcowskiego sklepu, młodości i Tani zawdzięcza. Miał lat 26, czytał i czytał tę gazetę, z początku dla zabawy tylko, potem z namiętną ciekawością i nadzieją. Czarodziejski Sezam[1] otwierała ona przed nim: z jednej strony ideę, z drugiej karyerę wskazując.
Idea i za jednym zachodem karyera: mała rzecz! Zrazu sam sobie wierzyć nie chciał, aby mógł służyć idei. Bo cóż? kilka klas gimnazyalnych skończył i tylko co był awans na pomocnika stołonaczelnika otrzymał.
Edukacya piękna i posada także: ani słowa; ale przejście od nich do idei zdawało się jeszcze dalekiem. Dziennikarz inaczej utrzymywał, a jemu dusza rozpływała się z dumy i radości.
Poszedł do tego dziennika:
— Ojcze rodzony — mówi — ty mnie oczy na świat otworzyłeś. Dziękuję. Za tydzień już mnie tu nie będzie. Pojadę służyć idei.
On go swoim znajomym zarekomendował, i wszyscy zdrowie jego szampanem wypili. Pierwszy raz wtedy pił szampana — smaczny! I z kimże go pił! Z jakimiś ludźmi!... Kotlety z jarząbków jadł na porcelanie, a lokaje w białych rękawiczkach talerze odmieniali. Wszystko to zaś dlatego,
- ↑ Bajeczny skarbiec.