Myślę sobie czasem, żeby tu Anusia była ze mną i widziała, co ja widzę... milej byłoby we dwoje... Człowiek sam jeden, jak palec... Oj dziewczyno, oj kalino, jedyna mo-o-o-ja... Wypijmy!
— Spojrzałem ja, bracie, na pola, na lasy, na łąki i myślę sobie, natura, ej, ej, natura, piękności ty moja! Ty muzykę lubisz, a ja naturę... obaj my poeci. Ale jak przyszło do gospodarstwa, Boże ty mój, w książkę patrzę, a figę widzę. Ani ty rusz, bracie mój miły. Do pomocnika stołonaczelnika dosłużyłem się: ze stołonaczelnikowstwa dla niezdolności przepędzili... gdzie mnie tu gospodarzyć! W dzierżawę wypuściłem, przyjaciół i znajomych zaprosiłem: przyjeżdżajcie choć codzień, z duszy rad będę, sala u mnie, jak kościół, dziesięć pokojów, kucharz! Przyjeżdżali, bawiliśmy się. Przyjaciele mówią: »Kpij z niepowodzenia! Obywatelem teraz jesteś, marszałkiem zostaniesz!« Czemu nie! myślę sobie, może i zostanę. Ot, siurpryza![1] Fotografię tego dziennikarza na ścianie powiesiłem i codzień kłaniałem się przed nią nizko: »Dziękuję, dobrodzieju, że mi oczy na świat otworzyłeś. Pierwszy raz matka mnie urodziła, a drugi raz ty, bo innym ja człowiekiem teraz jestem, a jakim jeszcze będę, ho, ho!« Wtem bęc, majątek na licytacyę wystawiają. Co za dyabeł? Raty bankowe... Za bankowy dług kupiłem, o ratach zapomniałem! Czart niech porwie. Do dzierżawcy: Dawaj pieniędzy! Szelma nie dał! Bądźcie zdrowe, pagórki, dolinki,
- ↑ Niespodzianka.