Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/009

Ta strona została uwierzytelniona.



PANU JANOWI KARŁOWICZOWI.

Ile to lat minęło, odkąd prowadzimy ze sobą rozmowę ustną, lub listowną, ale stałą? Jest ona dla mnie, w tym szeregu lat już niemałym, jedną z uciech najpełniejszych wdzięku, splotła się z życiem mojem, budzi we mnie wdzięczność i — wiele wspomnień.
Pamiętam, niegdyś zapytywał mię Pan: dla czego opowiadania moje posiadają najczęściej koloryt smutny? Odpowiedziałam: bo życie jest hojnie zaprawione smutkiem. Teraz myślę tak samo i w tych książkach, na których czele stawię drogie imię Pana, opowiadam o tych, którzy tak myślą.
Jednak smutkowi i boleści wyznaczając w ekonomice życia obszerne miejsce — do spostrzegania ich szczególnie skłonna, a może i zdolna — bardzo daleką jestem od mniemania, jakoby one tylko stanowiły jedyne i niezmienne przeznaczenie człowieka.