Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/041

Ta strona została skorygowana.

miotami strudzonych wędrowców pustyni wytworzyło z biegiem czasu salony, które całej reszcie współczesnych nam namiotów odbierają możność zdrowego i trwałego ugaszczania samych gospodarzy. W młodości mojej z kolosalną łatwością zawiązywałem z ludźmi blizkie stosunki i brałem się wnet do roboty przychylania ku nim nieba; gdy zaś zbliżeni okazywali się wielce dalekimi i za owo przychylanie nieba porządnego klapsa po ręku mnie dawali, wyrzekałem na rozczarowanie swoje i ludzką niewdzięczność — niesłusznie: sam sobie winienem był wyrzucać, że dobrego pociągu do bliźnich nie zaprawiłem szczyptą oględności, i że siedzącemu we mnie Donkiszotowi nie dałem na giermka — pospolitego, ale zdrowego, rozsądku. W ogólności cnoty i idee, jakkolwiek niewątpliwie organiczną część istoty ludzkiej stanowią, dopóty świetlanemi i niepokalanemi pozostają, dopóki w krąg działań ludzkich nie wejdą. Marzenia młodzieńca o przyszłych jego czynach, takie do samych czynów mają najczęściej podobieństwo, jak nauka Sakia Muniego, do przedstawiać i urzeczywistniać ją mającego Lamy z tybetańskiego klasztoru. Ze wspaniałości owych marzeń i owej nauki pozostaje wprawdzie coś, jakiś cień chwiejny i ruchy olbrzyma naśladujący, jakieś błędne,