świetliste kółka, do okruch rozbitego słońca podobne. To też nieraz myślałem sobie, że, aby ujrzeć doskonałego człowieka, trzeba go złożyć z oderwanych od ich całości zalet mnóstwa ludzi, i, aby posiąść ideał, trzeba go sobie ulepić z jego urzeczywistnień, na ogromnych przestrzeniach miejsca i czasu rozproszonych...
...To, że wszystkie swoje własne błędy i głupstwa jasno przed sobą widzę, pokuty za nie lżejszą mi nie czyni. Słyszałem nieraz pytanie: które z nieszczęść jest sroższem: to, które spadło na nas jak dachówka z gzymsu, czy to, któreśmy sobie jaknajstaranniej własnemi rękami ulepili? Zastanawiając się nad tem, doszedłem do przekonania, że za najnieszczęśliwszego z ludzi uważać należy Jerzego Dandin, ilekroć, naturalnie, posiada on dość rozsądku i moralnego zmysłu, aby umieć powiedzieć sobie: »sam tego chciałem!« Człowiek zraniony spadłą na niego dachówką patetycznie załamuje dłonie i głośno, jawnie, ziemi i niebu o bólu swoim opowiada, co sprawia mu znaczną ulgę; Jerzy Dyndała, jeżeli obłudnikiem, ani ostatnim łotrem, nie jest, pokornie nos spuszcza i truje się milczącą świadomością własnej omyłki lub winy. Niewinność, jako rzecz pochlebna, przynosi chlubę, która dla wielu ran dość głębokich nawet jest niezłą
Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/042
Ta strona została skorygowana.