Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/068

Ta strona została skorygowana.

rozwinąć i w konkretną formę przyodziać się nie mogą tylko dla braku odpowiednich warunków. Już w dzieciństwie wyróżniałem się z pośród rówieśników płynnością i obfitością wymowy, a po głowie plątały mi się dziwnie oryginalne i malownicze obrazy i przenośnie. Byłbym niezawodnie wielkim mowcą, albo poetą, gdyby nie brak odpowiednich warunków. Urodziłem się z rodziców biednych jak szczury (jedyne szczęście, że nie z pospólstwa, lecz z podupadłych karmazynów pochodzących). Przez całą też młodość byłem szczurem, który marząc o holenderskim serze, ze złością gryzie stare podeszwy. Niech dyabli wezmą najzłośliwszy ze wszystkich traf urodzenia! Wiem dobrze, iż w dziejach nauki i sztuki znaleźć można sporo ludzi, którzy, żywiąc się staremi podeszwami, dokonywali prac wielkich i tworzyli dzieła, czasem arcydzieła. Ale były to jakieś osobliwsze, niepojęte dla mnie organizacye, były to nawet — śmiem twierdzić — pomimo wszystkiego, co uczyniły, odkryły, utworzyły, organizacye niższego rzędu. Bo, ażeby módz żyć i pracować w tych ciasnych i szarych warunkach, które wytwarza ubóstwo, trzeba mieć duszę niewolniczą i nizki poziom smaku. Dzieła i arcydzieła biedaków wydobyły się z nich nie wiedzieć jak, same przez się chyba, w zupełnie tajemniczy dla