Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/085

Ta strona została skorygowana.

twem wojen odkrywać nieznanych stron świata, gdyby inni ludzie nie zamęczali się dla nich.
»Tak dzieje się i teraz pod zmienionemi formami. I cóż ja przeciw temu poradzę? Jaka w tem moja wina? I do czego mię to zobowiązuje? Wcale, wcale jednak nie zaprzeczam, że pod tym, jak i pod innymi względami świat ten nie jest rajem, ani natura wzorem dobroci. Daleko przyjemniej zapewne byłoby patrzeć na powszechne i wszechstronne zadowolenie i, gdyby to tylko ode mnie zależało, natychmiast przemieniłbym wszystkich pastuchów w śpiewających i kwiatami uwieńczonych Dafnisów. Ale naprzód nie zależy to ode mnie, a następnie mniemam, że jestem sam stokroć od nich nieszczęśliwszym i srożej skrzywdzonym. Jakiemiż bowiem są ich potrzeby, a jakiemi moje? Jak umeblowaną jest ich wyobraźnia, a jak moja? Czy im, tak jak mnie, niezbędne są do wytworzenia uczucia szczęścia wytworne a niezliczone kombinacye wrażeń wzrokowych, słuchowych i dotykowych? Wcale nie; ich tępe zmysły znajdują pod ręką wszystko, czego im potrzeba, a jeżeli nie znajdują, summa ich cierpień równać się może — rzecz prosta — tylko summie utraconych zadowoleń; gdy zaś ta druga jest mizerną, pierwsza