wiedzy, a zaczytywałem się nocami, nietylko w rozczochranych, albo pornograficznych romansach. Nie często się to przytrafiało i nie długo trwało, dlatego tu używam wyrazu: »napady«. Ten obecny trwał dłużej niż poprzednie i odmienne we mnie pozostawił ślady.
W bohaterze gorączkowo czytanych książek rozkochałem się zapamiętałej, niż kiedykolwiek w jakiejkolwiek kobiecie; samo spotkanie wzrokiem nazwiska jego na karcie książki sprawiało mi wrażenie do elektrycznego wstrząśnienia podobne. Całemi dniami na drobne atomy rozbierałem jego życie i duszę, a przy tej czynności opanowywała mię czasem taka egzaltacya, że czułem się i gotowym i zdolnym do uczynienia tego, co on uczynił, chociaż skądinąd najlżejszego nie posiadałem wyobrażenia, za co, po co i jakim sposobem stać-by się to mogło. Niepewność ta właśnie przyprowadzała mię do rozpaczy. Miałem takie uczucie, jakbym w obu rękach trzymał jakieś wielkie i zupełne nic; przytem ogarniała mię niewysłowiona nuda.
Widziałem siebie w postaci dziecka, puszczającego w powietrze bańki mydlane i bawiącego się niemi, dopóki nie pękną, a gdy pękną, puszczającego znowu inne, i tak dalej, i tak dalej, od urodzenia aż do śmierci — od urodzenia aż do śmierci, bo cóżby innego...
Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/148
Ta strona została skorygowana.