Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/160

Ta strona została skorygowana.

błogosławić! A ile różnych innych błogosławieństw za jednym zachodem nasypała! Widać to już jest taka błogosławiąca natura.
Czterdzieści więc lat w tym dworze na jednem miejscu siedziała! Że też to niektórzy ludzie takiemi grzybami być mogą! Może przynajmniej przybyła tu z daleka. Zapytałem: skąd rodem? Nie zdaleka, nie zdaleka; owszem, bardzo zblizka, z okolicy szlacheckiej, o trzy wiorsty stąd oddalonej. Nieboszczyk jej mąż, Władysław Kulesza — wieczne jemu odpoczywanie!.. z innej znowu okolicy pochodził i zaraz po ożenieniu się z nią do tego majątku na obowiązek poszedł. Bardzo dobrze im było. Nieboszczyk pan — wieczne jemu odpoczywanie! — bardzo był dobry i rządcy, których ustanawiał byli bardzo zacni, wyrozumiali i dobrzy; a teraźniejszy młody pan to może już i ze wszystkich ludzi na świecie najlepszy, bo żadnego z ojcowskich sług nie wypędził, wszystkie emeryty utrzymał i dla wszystkich podobno taki grzeczny, wyrozumiały, mileńki — jak gołąbeczek.
Coraz większy śmiech mię zdejmował. Za co ona mnie tak chwaliła? i ileż innych pochwał za jednym zachodem nasypała! Optymistyczna natura. Trzeba dziś do takich padołów i płaczów zajrzeć, aby spotkać się z optymizmem. Gdy to myślałem, towarzyszka