Będziesz w kłopotach dnie swoje wlekła,
Na biedę wiek twój poświęcę.
Rózia gdzie stąpi, znajdzie bukiety,
Robi z nich wieńce i dziwy;
Znalazłam i ja, lecz cóż? niestety!
Pięć grzybów i dwie pokrzywy!«
Przy ostatnim wierszu, tak zabawnie rozłożyła ręce na swój koszyczek z grzybami i garnczek z wrzosem wskazując, że i z piosenki i z tego giestu, i z pociesznej jej miny zaśmiałem się tak serdecznie, jak już oddawna się nie śmiałem.
— Powtórzcie, babuniu, tę piosenkę — poprosiłem.
— Czemuż nie? owszem, chętnie — wypowiedziała ją dwa razy z kolei.
— A teraz tę, którąście tam, w paprociach śpiewali...
Sam nie wiedziałem, kiedy i jak wziąłem jej rękę, grubą, brunatną skórą obleczoną, i w obu swoich ją trzymałem, a gdy piosenkę w paprociach śpiewaną z ochotą powtarzała, patrzałem jej w twarz z upodobaniem, które, czułem to, coraz rosło.
Boże mój, jaka to była twarz pogodna i dobra! Czoło, choć takie stare, pomarszczone, jaśniało pogodą, a bardziej jeszcze jakąś niewypowiedzianą niewinnością, która je do dziecinnego czoła czyniła podobnem; oczy,