Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/195

Ta strona została skorygowana.



Długo, z twarzą zanurzoną w pysznie haftowanej poduszce, leżała na szezlongu, a wyprostowała się tylko po to, aby cienką chusteczką otrzeć zapłakane oczy, białe ręce załamać i znowu płakać. Teraz łzy jej nie lały się, jak przed chwilą, strumieniem obfitym, lecz rzadkiemi kroplami spływały po pięknym owalu policzków, padały na stanik, obciskający zgrabną kibić i, jak drobne brylanty, świeciły w puchu zdobiących go koronek. Dokoła niej, z pod lekkich zasłon, na dwie lampy zarzuconych, rozlewało się miękkie światło, w którem pobłyskiwały złocone ramy obrazów i majaczyły barwy i kształty wytwornych sprzętów. Albumy w bogatych oprawach, wazy majolikowe, drobiażdżki pozłacane, srebrne, rzeźbione przyozdabiały sto-