du, odkąd się przekonała, że ubierać się, tańczyć i paplać z sercem bolącem nie ulgą jest lub uciechą, ale męczarnią. Miała lat niespełna trzydzieści, a życie wydawało się jej już skończonem. Była osieroconą matką, opuszczoną żoną, kobietą światową, do świata rozczarowaną. Jedynemi nawet uczuciami, które budził w niej ten potwór, były: żal i gniew. Czyliż bowiem nie ten świat właśnie odebrał jej serce i obecność ukochanego człowieka, porwał go urokami swemi, upoił, zepsuł? Czyliż nie jego mieszkanką i doskonałą przedstawicielką była ta kobieta, dla której on ją opuszczał, ranił, obrażał, przy której znajdował się i teraz, na której wspomnienie krew żalu i upokorzenia serce jej zalewała?
O, ten wdzięk kobiecy, tak bardzo w tym świecie sławiony, a który osłania tyle oszustwa i okrucieństwa! O, te wykwintne, woniejące buduary, w których, za spuszczonemi u drzwi i okien firankami, dwie istoty bezkarnie dokonywają nad trzecią morderstwa! O, te wieczne rozmowy motyle, żarty wesołe, półsłówka słodkie, marzenia przy muzyce, zmiany mody, rozkazy zwyczaju, wśród których dusze ludzkie tracą z oczu wszelką linię, wiodącą do czegokolwiek innego, niż do użycia! O, nakoniec, te stoły gry co wieczór otwarte i przy których on siaduje, ilekroć
Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/198
Ta strona została skorygowana.