takiej fabryki już na świecie niema! A jak on się nakręca?
Stary żyd, jakby z rękawa klucz wytrząsł, już go trzymał w palcach. W rzeczy samej wyjął go ze skrytki znajdującej się w szafce.
— Ot, jak on się nakręca! widzi jasny pan! A jak to dobrze, że ja go dziś jeszcze nie nakręcał, to mogę jasnemu panu pokazać. Aj, fajn! taki stary klucz, a jak po oliwie chodzi!
— Tak! Aha! A ja myślałem, że on się nakręca z tamtej strony, bo takie zegarki...
— Jasny pan ma omyłkę... takie zegarki nie nakręcają się nigdy z tamtej strony... to są wcale inne, które się nakręcają z tamtej strony... A teraz ja pokażę jasnemu panu te gzymsiki... Widzi jasny pan, jaka to delikatna robota jest i jakie to rzeźbienie i złocenie fajn...
— Empire! — szepnął stary pan.
— Ampir! cha, cha, cha! Na moje sumienie, jasny pan zna się na zegarkach, jak, za pozwoleniem, zegarmistrz! Czyste Ampir! Już blizko sto lat ma...
— Poczekaj! poczekaj! a toż co za sprężyna?
— Nu, to jest taka sprężyna, że jak ja ją pocisnę, to zaraz z zegara wyleci ptak, skrzydłami załopoce i krzyczeć zacznie.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/252
Ta strona została skorygowana.