Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 02.djvu/041

Ta strona została skorygowana.

i troskliwych starań. Na cienkim, wysmukłym skielecie miała cienką i prawie przezroczystą skórę, drobne i giętkie kończyny, lekkość chodu i elastyczność ruchów. Kiedy w szarej sukni i białym welonie próbantki, ciężkiemi miotłami wymiatała ogromne korytarze klasztoru, albo nad balią schylona, myła naczynia gliniane i żelazne, albo z kuchni i oficyn przenosiła ku ściekom ciężkie cebrzyki, pełne brudnych i cuchnących płynów, możnaby mniemać, że w delikatne jej członki wstępowała jakaś moc z zewnątrz i że przez nią tylko stawało się jej podobnem wykonywanie tego, co wykonywała.
Czasem, mniemać było można, że złamie się pod brzemionami, które na plecach swych nosiła, lub ze znużenia i skwaru omdleje wśród wielkich ognisk kuchennych, albo dławiących par i swędów pralni; jednak ona z tych prac, tak ciężkich, że trudy skazańców cięższemi nad nie nie bywają, wychodziła zawsze ze spokojnem rozpromienieniem na twarzy i doskonałem zadowoleniem w duszy. Wnet też śpieszyła do nowych, niezmordowana i niczego więcej nie pragnąca, jak tego znoju i bólu, wśród których zapominała o przeszłości a pracowała na przyszłość. Bo istotnie, te trudy, które ponosiła teraz, nie byłyż tylko wschodami do wyższych stopni