latach czuć mogła jeszcze za ziemskiemi uczuciami żal gryzący i wielką, ciężką boleść wspomnień!... Uczuła się przerażoną, lecz uczucia tego zatrzymać w sobie nie zdołała, choć usiłowała, bo utraciła całkiem świadomość miejsca, chwili i samej siebie, — spadła na nią nawałnica wspomnień i całą jej istotę: myśl, pamięć, uczucie, uniosła w przeszłość. Możnaby rzec, że za olbrzymie walki, śród których na długo zwyciężoną została, przeszłość w tej chwili mściła się nad nią i z taką silą w nią uderzyła. Poddała się jej, bo oprzeć się nie mogła. Nie wiedziała o tem, że należy do rzędu tych głębokich natur, których rany nigdy nie goją się zupełnie i wspomnienia nie umierają.
Na zakonnem łóżku swem siedząc, z ciałem nieruchomem, nie czyniła rachunku sumienia. Nie widziała ani ścian celi, ani krzyża, ani kraty... Była w swojem rodzinnem, cichem, ciepłem gnieździe, na szerokich polach, zasłanych iskrzącym się śniegiem lub falujących zielonem i złotem zbożem, na łąkach kwiecistych, w ogrodach cienistych, nad brzegami błękitnej rzeki, pod wielką kopułą nieba, w blaskach słońca, w promieniach księżyca. Wszystkie te miejsca i widoki pamięcią i wyobraźnią odwiedzała z kolei, spotykając wśród nich wszędzie, na każdej ścieżce
Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 02.djvu/062
Ta strona została skorygowana.