Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 02.djvu/087

Ta strona została skorygowana.

z tych małych głów należała do którego z tych giętkich, szczupłych ciał, i widać było tylko drobne ramiona, opasujące cienkie kibicie, białe pończoszki na tle ciemnych sukienek i białe, szerokie krezy, które, jak na talerzach, podnosiły małe głowy, jasno i ciemnowłose, a z nich każda miała parę szeroko otwartych, ciekawych, błyszczących oczu. Były tam małe palce, przyłożone do figlarnych ust z cichym wykrzyknikiem: cyt! ruchliwe, małe stopy, depcące po białemi fartuszkami okrytych kolanach, pozy podane naprzód, albo wspięte na palcach, zaczajone, z podniesionemi rękami, jakby ulatujące, a wszystko to razem, jakkolwiek milczało, wrzało jednak ruchem barw i linii, wezbranem, wesołem życiem.
W ten-to sposób prawie codziennie, przez szczelinę wpół otwartych drzwi, dzieci tłumnie przypatrywały się pochodowi zakonnic do refektarza, którego posępny i uroczysty widok obudzał w nich wieczną ciekawość, a którego zbliżanie się oznajmił im zasłyszany zdala szmer ich zbiorowej modlitwy. Dobre siostry spostrzegały to wykroczenie przeciw regułom zakonu i pensyi, lecz pobłażliwie udawały, że go nie widzą. Czasem tylko, na tyłach ruchomej kolumny, odzywał się gruby głos matki Norberty, któremu wtó-