pełniącej czynność dozorowania ich i odpowiedniego kształcenia, a noszącej tytuł mistrzyni nowicyatu. Kilka jej okien i oszklone drzwi wychodziły na dziedziniec ze staremi drzewami i sporym ogródkiem, w którym lekarskie zioła zasiewano. W zimie nawet, przy zaścielającym obszerną przestrzeń śniegu i okrywających drzewa brylantowych szronach, było to jedno z najweselszych miejsc w klasztorze. Teraz, od góry do dołu sala napełniona była powietrzem i światłem, wchodzącem przez drzwi i okna szeroko otwarte na dziedziniec, cały zasłany zielonością murawy i na którym ptaki świegotały w drzewach, a z ogródka buchały mocne wonie mięty, czombru, szałwii, rumianku.
W otaczających dziedziniec murach okna do cel zakonnic należące na oścież były pootwierane; niektóre miały za żelazną kratą wazonik z kwitnącą rośliną, lub klatkę z ptaszkiem. W ogródku zaś, pochylając się, to prostując, wyrywając z ziemi chwasty albo kroplistą strugę wody z blaszanej polewaczki na dobre zioła lejąc, pracowała młoda, maleńka, z drobną i rumianą twarzą zakonnica.
Pośrodku sali, dokoła okrągłego stołu, siedziały próbantki, w szarych i białych welonach, i nowicyuszki, które po wykonaniu pierwszych zakonnych ślubów nosiły już ha-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 02.djvu/117
Ta strona została skorygowana.