bit, lecz ani czarnego welonu, ani złotego krzyża na piersi jeszcze nie miały. Jedne z nich białą materyą okrywały splotami aksamitnych gron i liści, inne na aksamicie wyszywały złote hafty, inne jeszcze cerowały drogocenne, stare koronki, lub zręcznie obracały w rękach narzędzia i materyały do wyrabiania sztucznych kwiatów przeznaczone. Stół piętrzył się pokrajanemi w różne kształty i wielkości kawałkami materyi i aksamitów, złotemi i srebrnemi nićmi, blaszkami, galonami, mnóstwem plączących się z sobą pasm różnobarwnych jedwabiów, zwojami starych koronek, mającemi pozór wzorzystych, żółtawych puchów.
Dokoła stołu robotnice siedziały na twardych stołkach, nad robotami pochylając głowy w białych welonach. Milczały. Cisza, w sali panująca, pełną była szelestów jedwabiu, skrzypów igieł, przez grube materye przesuwanych, lub krających je nożyczek, — postukiwania młotków, wybijających krochmalne muśliny, z których robiono kwiaty. Z za okien wpadał świegotliwy gwar ptactwa i basowy brzęk owadów; za jednemi z zamkniętych drzwi śpiewały przyciszone długie akordy pokojowego organu. To mistrzyni nowicyatu, najlepsza w klasztorze
Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 02.djvu/118
Ta strona została skorygowana.