Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 02.djvu/159

Ta strona została skorygowana.

— I w ten sposób przypatrując się, jeszcze-ście nie mogli widzieć tego, co stawało się we mnie...
— Z panem? — poprawił.
— Nie — we mnie. Chmura spuściła się na mózg mój i boję się, że nigdy już on nie będzie tak pogodnym, jak przedtem.
— Majaczenia wzroku i umysłu; skutek osłabienia! Zachowuj się pan spokojnie, jedz swój beefsteak, pij wino, a wkrótce będziesz nam znowu tak wielkim, jak byłeś!
Wam, może, ale nie sobie. Beefsteak nie jest plastrem gojącym dla blizny powstałej na mózgu. W kieliszku wina nie utopisz największego w świecie zapytania.
Zapytywałem: czemże będę potem? Po czem? No, potem, gdy mię grzybek pożre, albo zefirek z ziemi zrzuci. Posiadałem niejakie wyobrażenie o procesie chemicznym, przebywanym po katastrofie przez tę cześć człowieka, która nazywa się ciałem. Na nieszczęście swoje znałem trochę z rozmów i książek różne fazy metamorfozy nieuniknionej i odtwarzałem je wyobraźnią w sposób przerażająco jasny i plastyczny. Poprostu, kwadranse, godziny upływały mi na przyglądaniu się rozkładowi swego ciała w różnych jego stopniach i postaciach, aż nabierałem do samego siebie ohydy, graniczącej z sza-