Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 02.djvu/249

Ta strona została skorygowana.

żabą. Co zaś do tajemnicy, czynionej przed nami, pochodziła ona tylko z wahań się i namysłów — przyszłego podróżnika.
Przy ostatnich wyrazach z żartobliwością przyjacielską mrugnął ku Pawełkowi, który wlepiał w niego oczy zdziwione i zachwycone. Wiktor zwrócił się ku młodzieńcowi z poufałością przyjacielską i czyniącą wrażenie sympatyczne.
— Ależ winszuję panu przedsiębiorczości i energii! Bardzo dobrze, bardzo pomyślnie, że zdarzyła się panu posada korzystna i sposobność pracowania pod przewodnictwem człowieka tak przedsiębiorczego i energicznego, jakim, o ile tu słyszę, musi być p. Górkiewicz. Przedewszystkiem przedsiębiorczość i energia! Trzeba zawczasu budować sobie przyszłość!
— Ależ — wtrącił Zenon — budowanie przyszłości nie zależy tylko od mniej lub więcej korzystnej posady i znacznych dochodów!
— A od czegóż więcej zależy? — zapytał Wiktor.
Zenon, z niejakiem zadziwieniem w głosie, odpowiedział:
— Przecież człowiek młody ma przed sobą przyszłość podwójną: materyalną i moralną.
Wiktor zaśmiał się i śpiesznie potwierdził.