Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 02.djvu/300

Ta strona została skorygowana.

której zakończenie nie wiadomo jeszcze kiedy nastąpi.
Ale po raz pierwszy, odkąd przybył do Zapolanki, na czole jego powstała zmarszczka; spojrzeniem, prawie ostrem, błysnął ku bratu i na cale pół godziny stał się bardzo małomównym i zachmurzonym. Wtedy jednak Rozalia zaczęła mówić z wielką swobodą o dzisiejszem rydzobraniu, lesie i pięknym dzisiejszym wieczorze, a Zenon, czując się głęboko unieszczęśliwionym widokiem zmarszczki na czole brata, usiłował zagadywać o rzeczach, które mogły być dla niego najwięcej przyjemnemi i zajmującemi. To też Wiktor po upływie pewnego czasu rozchmurzył się i wziął udział w rozmowie, ale do uprzedniej swobody i werwy już nie powrócił. Nie wydawał się rozgniewanym, ale był zmieszanym i nie swoim. Po skończonej herbacie wziął brata pod rękę i pociągnął go do ogrodu.
Na ganku już mówić zaczął:
— Mój Zeńku, po coś ty wyjechał przed paniami z tym moim blizkim ślubem? Wprowadziłeś mnie w taki ambaras, że języka w gębie zapomniałem. Trzeba wypadku! Jak raz, tylko co powiedziałem Rozalii w ogrodzie, że dopókim jej nie poznał, serce moje było wolne, jak ptak, i że ona dopiero pozbawiła je tej wolności. A tu traf! W pięć