siedziała w drugiej izdebce sama jedna, naprawiając bieliznę i suknie dopóty, dopóki matka nie zawołała:
— Kaziu, nastaw samowar!
Matka pochodziła z dobrej rodziny, znała obce języki i uczyła ich Klemunię.
O Kazi powiedziała:
— Niema zdolności! Będzie szwaczką.
Została szwaczką wyborną, dobrze opłacaną, a pomimo, że to i owo ją zasmucało, niedawno jeszcze była wesołą, jak szczygieł. Siostrę uwielbiała za jej piękność i rozum; każde słowo matki choć trochę serdeczne wprawiało ją w humor tak świetny, że z jej opowiadań i figlów śmiała się nawet matka obojętna i siostra rozumna. Miała w sobie niezwykły zapas młodości, siły, nadziei. Nadziei długo nie nazywała po imieniu, ale przed rozpoczęciem pracy i po jej ukończeniu, topiąc wzrok w jutrzniach porannych i w wieczornych zorzach, więcej czuła niż myślała, że stanie się z nią wkrótce coś nowego, radosnego. Słyszała wtedy śpiew słowika w dalekim lesie. Lasem była przyszłość, słowikiem miłość. Aż stało się to, co przeczuwała. Z za jutrzenki, czy z za zorzy, wypłynęła postać młodzieńca, który najwyraźniej okazał, że ją kocha. Pokochała go całem sercem ufnem i sierocem. Nie w lesie już, ale w niej samej słowik zanosił się od śpiewu. Tylko, że romans prowadzony na ulicy obrażał jej skromność;
Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Przędze.djvu/015
Ta strona została uwierzytelniona.