Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Przędze.djvu/021

Ta strona została uwierzytelniona.

prowadzi z sąsiadką rozmowę o drożyźnie produktów i o niezwykłej obfitości śniegów tegorocznych.
Potem sąsiadka głos zabiera i, przechodząc wprost do kazania niedzielnego, giestem pełnym namaszczenia powtarza wyjątek z budującego kazania, lecz ogromnie tekst egzageruje, poczem spogląda na sąsiadkę, wzdycha i dodaje:
— Tak, tak!
Pani Antonina wzdycha także i powtarza:
— Tak, tak!
Na tle wysokiej poręczy kanapy, obie wstrząsają siwiejącemi głowami, w czarnych czepeczkach.
Gdy duet na kanapie umilkł, wyraźniej dał się słyszeć drugi, w rogu pokoju. Tam także dwa głosy mówiły, raczej szeptały. Nie było z czem się ukrywać, ale cień i szept to rodzime żywioły zakochanych.
Dwudziestoletnia panna, leżąca na szezlongu sprzeczała się z trzydziestoletnim mężczyzną, siedzącym przy niej na krześle, o wyższość romantyzmu nad realizmem w poezyi i powieści. On obstawał przy realizmie; ona była fanatyczną zwolenniczką romantyzmu, sama zaś przedstawiała zjawisko, które mogło sprawiać rozkosz oczom zarówno realisty, jak romantyka. Szezlong stał w cieniu wysokiej komody, a w tym cieniu twarz Klementyny, ślicznie zarysowana, przybierała po-