Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Przędze.djvu/040

Ta strona została uwierzytelniona.

— Bo nie zważaj na tę przeklętą muzykę. Niech sobie gra! Co nam do tego? Posłuchaj lepiej, jaką cudną suknię wykończyłyśmy dziś w magazynie. Cukierek! Nawet nie bardzo droga, ale taka ładna...
Wiedziała, czem siostrę zająć może.
Klemunia szepnęła:
— A z czego?
— Wiesz? prawie z niczego. Wełna z trochą jedwabiu. Dwa kolory trochę przygasłe: bleu fané i bleu malade. Myślę, że powinnaś koniecznie mieć w wyprawie taką suknię. Wizytowa; będziesz przecie potrzebowała sukni wizytowej...
— Kiedy tak mało pieniędzy na tę wyprawę...
— Bądź spokojna. Już ja się postaram, abyś miała taką suknię...
— Wolałabym w jednym kolorze...
— To zrobię w jednym...
— Ale w przygasłym...
— Naturalnie; czy jeszcze się boisz?
— Nie; strach przeszedł. Ale znowu ból... Aa, nieznośnie!... daj może kompres...
Traf! Traf! Wiwat! Trąby, bębny, flety, klarynety huknęły, zagrzmiały, krzyknęły, zaśpiewały i umilkły.
Z nad białych poduszek, z podścieliska czar-